Serwisy

Rozmaitości

Ekspert z sumieniem

Jacek Kozak
W małym miasteczku w Nowej Szkocji mieszka człowiek, którego wpływowe brytyjskie pismo “Business Age” najchętniej widziałoby na stanowisku kolejnego premiera Wielkiej Brytanii. Niestety (dla Brytyjczyków) szanse na spełnienie się tego marzenia są nikłe. Sir Graham Day obiecał niegdyś żonie, że wrócą na emeryturę do rodzinnej Nowej Szkocji, a jest on człowiekiem, który dotrzymuje raz danego słowa. Może dlatego jest tak powszechnie szanowany. A może dla innych cech - bo przecież nie dla kariery, którą zrobił po drugiej stronie oceanu. I nie dla jego poglądów, które w socjalizującej się z dnia na dzień Kanadzie wywołują dreszcze przerażenia u działaczy związkowych.
Graham Day studiował prawo na uniwersytecie Dalhousie w Halifaksie w Nowej Szkocji i rozpoczął zawodową karierę od pracy prawnika w małym miasteczku w dolinie Annapolis - Windsor. Tu spotkał swą żonę, z którą zawarł niezwykły pakt - ona będzie mu towarzyszyć i będzie pomagać mu w karierze, a za to - co by się z nimi nie działo - na emeryturę wrócą do Nowej Szkocji. Wówczas jednak Day był znudzony małomiasteczkową atmosferą Windsor. Gdy nadarzyła się okazja pracy dla Canadian Pacific w Montrealu - skorzystał z niej bez wahania.

Prawnik z przypadku (bo tak naprawdę to interesowała go muzyka i dalsze kształcenie jego całkiem niezłego barytonu) przekształcił się w biznesmena. Każdy przedsiębiorca, który odniósł sukces, pytany jest o rady, wskazówki, złote myśli. Day w takich przypadkach twierdzi: nie kłamać i nie blefować. Podobno przegrał w studenckich czasach w pokera pięć dolarów, bo nieumiejętnie blefował. Wyciągnął z tej porażki wnioski stosując je do kariery w biznesie.
Droga od adwokatury w Windsor do emerytury w Hantsport była długa i pełna fascynujących szczegółów. Gdzieś po drodze były jej najważniejsze fragmenty - praca w zarządach brytyjskich korporacji w okresie przebudowy gospodarki Wielkiej Brytanii pod rządami premier Margaret Thatcher. Związkowcy brytyjscy, którzy z tylu przywilejów wówczas musieli zrezygnować, do dzisiaj wspominają jego nazwisko ze zgrozą. Za to świat brytyjskiego przemysłu zgodnie stwierdza, że królowa Elżbieta II nie pomyliła się, nadając przybyszowi z Nowej Szkocji tytuł szlachecki w uznaniu zasług dla takich chociażby firm jak British Leyland, British Aerospace, British Shipbuilders czy Rover Group.
Dokonania Grahama Daya to istotny fragment najnowszej historii gospodarki brytyjskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku. To jednak - zarazem - zamknięty rozdział, uwieńczony tytułem Sir Graham Day w 1989 roku. Po długoletniej pracy Graham Day wrócił do Nowej Szkocji i zajmuje się lekturą i malarstwem - szczególnie zajmują go sylwetki brytyjskich statków i okrętów.
Oczywiście - nie do końca wycofał się z aktywnego życia. Nadal ma coś do powiedzenia na posiedzeniach zarządów Bank of Nova Scotia i kilkunastu innych wielkich firm w Kanadzie i Europie zachodniej. Nadal współpracuje z wielką firmą prawniczą w Halifaksie i jest ekspertem bostońskiej firmy konsultacyjnej. Jesienią 1994 obejmuje funkcję rektora uniwersytetu, na którym kiedyś studiował i prowadzi wykłady dla studentów, którzy chcą iść w jego ślady. Dla odprężenia - na terenie Dalhousie University zaprezentował też niedawno widowisko operowe, wspominając karierę, jakiej nie udało mu się zrobić, karierę zawodowego śpiewaka. Jak na emeryta, Sir Graham Day jest naprawdę bardzo zajętym człowiekiem.
Sir Graham Day ma dość pieniędzy, dość zainteresowań i dość obowiązków, jakie sam sobie wybrał, by nie musieć się już o nic martwić. A jednak martwi się - przede wszystkim stanem kanadyjskiej edukacji. Człowiek, który nic już nie musi, który osiągnął więcej niż mógł marzyć na początku swej kariery, staje dzisiaj w szranki z politykami o odmiennych od jego i niekorzystnych dla Kanady (jego zdaniem) poglądów. I spiera się o pryncypia. Domaga się podjęcia narodowej krucjaty i zahamowania procesów, które doprowadziły do stworzenia liczącej miliony ludzi warstwy społecznej bezrobotnych i niezdolnych do znalezienia pracy - ze względu na brak potrzebnych dzisiaj na ryku pracy umiejętności.
Bowiem - Sir Graham Day, brytyjski szlachcic i zasłużony dla brytyjskiej gospodarki ekspert, człowiek zamożny, który mógł na emeryturę osiąść w Monte Carlo czy na Bahamach, mieszka w Nowej Szkocji, wrócił na swoją macierzystą uczelnię, zajmuje się lokalnymi kwestiami politycznymi swej rodzinnej ziemi. To niezrozumiałe - mówią o nim jego brytyjscy koledzy - wyjechał gdzieś tam do jakiejś Nowej Szkocji, by płacić o połowę więcej podatków¿
Niektórym widać z trudnością przychodzi zrozumienie, dlaczego ten człowiek, który wszędzie był, wszędzie potrafił znaleźć się jak u siebie, wszędzie zostawił trwałe ślady swej pracy, nadal ma wiarę w przyszłość swojego kraju.

Komentarze sa zamkniete.